Najbardziej traumatyczne przeżycie jakiego doświadczyłam jest śmierć mojej córki. Było to wydarzenie zaskakujące nas wszystkich, nagłe i nieoczekiwane. W zasadzie nie zdążyłam się z nią pożegnać.
Cierpiałam, płakałam, czułam niesprawiedliwość tego świata. Na każde wspomnienie napływały mi łzy do oczu, tak bardzo tęskniłam i tęsknię, zwłaszcza że byłyśmy ze sobą bardzo blisko.
W moim rodzie zarówno ze strony mamy jak i taty była śmierć dziecka. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jak silne były te kobiety. Obie również nie zdążyły się pożegnać. Ze strony taty na oczach innych dzieci wypadł z pociągu Stasiu – babcia niosła go na rękach – tyle wiem z opowieści. Ze strony mamy w szpitalu zmarła na gruźlicę 2,5 letnia córka babci. Prosiła aby jej nie zostawiać, ale w tamtych czasach dzieci były same w szpitalu. Obie te kobiety miały jeszcze inne dzieci dla których musiały być silne.
Gdy sobie o nich teraz pomyślałam, co by było gdyby obie babcie żyły, to przyszło mi do głowy, że bałabym się ich o tę śmierć zapytać. Żeby nie rozdrapywać ran.
Gdy zmarła Alicja z perspektywy osoby, która straciła dziecko, bardzo martwiło mnie to, że ludzie traktowali mnie z dystansem. Nie wiedzieli jak się zachować, więc mnie unikali. Pewnie żyli w podobnym przeświadczeniu, że „strach pytać”. A ja wręcz chciałam aby ktoś mnie zapytał, by móc porozmawiać o tym co się czuje.
Pamiętam jak powiedziałam do Marcina, mojego partnera, że czuję, że potrafiłabym rozmawiać z ludźmi w żałobie, że wiedziałabym jak ich „pocieszyć”.
Rok później zmarła moja bliska koleżanka zostawiając męża z czwórką dzieci w różnym wieku. Napisałam wtedy do niego odważnie i miał podobne odczucia do mnie. Czuł się jak trędowaty – każdy bał się rozmowy.
Patrząc na przeszłość, która jest wspomnieniem w teraźniejszości, czuję swoją moc. Byłam silna dla moich dzieci, i samej siebie też. Na tamten czas wiedziałam, że cos nowego na mnie czeka, że coś mnie woła tylko nie wiedziałam jeszcze co. Przyszła mi do głowy taka myśl, która wtedy mi towarzyszyła. Tak bardzo się bałam, że zapomnę każdy szczegół mojej Alicji.
A znałam ją doskonale. Ktoś mi wtedy powiedział : „nie zapomnisz zostaną tylko piękne wspomnienia”.
Ja tak bardzo chciałam zachować wtedy przeszłość, a tą przeszłością były moje wspomnienia z Alicją. Wywołałam zdjęcia, wgrałam na elektroniczną ramkę, zrobiłam kopie zapasowe wszystkich zdjęć i mam je na dysku w szufladzie. Zaczęłam pisać książkę. Czułam presję czasu, że mogę to stracić.
Dziś, gdy minęło półtora roku, trochę żałuję że nie opisałam jeszcze bardziej szczegółowo wszystkiego co pamiętałam, bo te wspomnienia się spłaszczyły.
Już nie pamiętam , nie czuję każdego szczegółu. Jaką to jest wartością dla mnie na przyszłość? Mam to doświadczenie i gdybym spotkała osobę w żałobie mam nadzieję, że mogłabym ją empatycznie wesprzeć.
Myślę, że odnalazłam swoją drogę i powoli do niej podążam. Sama nauka numerologii to był początek, pracę terapeuty od zawsze czułam w sobie. Tylko na tamten czas nie potrafiłam tego zdefiniować – teraz już wiem jak to połączyć i co jest dla mnie większą wartością. Z każdego tematu wyciągam esencję, rozważam, i szukam swojej drogi na bazie przemyśleń.
Moje doświadczenia mogę być dla kogoś w przyszłości wsparciem, bo być może odnajdzie w nich siebie- a przeszłam sporo. Rozwód, śmierć, niepełnosprawność, opiekę, ale także rodzinę, partnerstwo. Wiem, czym jest nadzieja, jaką siłę z sobą niesie, wiem czym jest zaufanie do kosmosu. Wszechświat nam przyniesie to czego mamy doświadczyć, czy tego chcemy czy nie.
Równowaga musi być, we wszystkim. Podążanie do harmonii, do złotego środka to chyba najważniejsza lekcja życia.
Mandala wiecznej teraźniejszości – kojarzy mi się z centrum naszych doświadczeń. To tutaj zbiega się przeszłość z przyszłością, to tu jest tu i teraz. Codziennie wspominamy i codziennie wybiegamy myślami w przyszłość.
Tak naprawdę może by rzec, że czas stoi w miejscu, że my stoimy w miejscu, bo te energie skupiają się w jednym momencie. To ćwiczenie daje taką trójwymiarowość myślenia, suma naszych doświadczeń buduje naszą przyszłość, którą wyrażamy w teraźniejszości. Gdy to sobie wyobrażam, to czuję się jak centrum tych dwóch energii i że ta kumulacja wibruje we mnie.