Mój rozwój duchowy ma swoje początki już w wieku nastoletnim, kiedy to razem z mamą chodziłam na spotkania, podczas których uczyliśmy się dostrzegać aurę człowieka, medytować, spotykać się ze swoim opiekunem duchowym, diagnozować ludzi.
Skończyłam kurs Metody Silvy, kurs tarota, nawet miałam za sobą próby wróżenia z kart.
Pamiętam, że udaliśmy się również do Studium Astrologii we Wrocławiu, gdzie świętej pamięci już numerolog sprawdził moje predyspozycje w kierunku bioenergoterapii.
Stwierdził wówczas, że mam jedynie zdolności kasandryczne, natomiast jeśli chodzi o uzdrawianie to nie jest to moja droga.
Tutaj pierwszy raz miałam styczność z numerologią i powróciłam do tego właśnie w roku 2014.
Piotr, który towarzyszy mi w tej dziedzinie, trafnie interpretował to co pokazywało się na mojej drodze życia i w zasadzie od tego, wszystko się zaczęło.
Podczas jednej z sesji zasugerował mi, abym zainteresowała się ustawieniami Hellingerowskimi.
Na liście certyfikowanych terapeutów znalazłam Magdę, która również towarzyszyła mojej historii i którą bardzo cenię.
Ja z zasady do wszystkich metod podchodzę dość sceptycznie, ale z kolei chcąc pomóc dziecku próbowałam wielu rzeczy.
Gdy w rodzinie pojawia się chore dziecko to jest to informacja od przodków, że trzeba naprawić ród.
Nie jest to definicja zaczerpnięta z internetu, a jedynie moja interpretacja.
Dziecko pojawia się po to, aby nas zatrzymać i przyjrzeć się temu co się wydarzyło w rodzinie.
Mój pierwszy raz u Magdy odbył się u niej w domu.
Był stół i dwa krzesła i pudełko kartonowe z ludzikami playmobil.
Usiadłam na przeciwko, miałam wylosować z zamkniętymi oczami przedstawiciela Alicji.
Kiedy otworzyłam oczy i zobaczyłam, że ludzik siedzi tak jak moja córka to wiedziałam, że to nie są żarty.
Ta metoda pracy jest poniekąd magiczna. Współodczuwamy naszych przodków, czujemy co chcą nam powiedzieć.
Każdy z nas ma w rodzinie tragedie i tajemnice.
To one zazwyczaj powinny być zamknięte.
Naszą pierwszą był Staś, brat mojego taty, który jako dziecko wypadł z pociągu i zmarł tragicznie na oczach rodziny.
Trzeba było go pożegnać.
Niesamowite w tym wszystkim jest to, że Alicja od najmłodszych lat uwielbiała się bawić pociągami.
Oglądała bajki z lokomotywami, kazała się wozić na dworzec główny, by móc popatrzeć jak przyjeżdzają i odjeżdżają.
Gdyby spojrzeć na to od strony ustawień to zdumiewające jest to, że być może tym sposobem Staś zwracał uwagę na swoją tragedię, którą ja zamknęłam.
Chciałabym tutaj nawiązać do jednej kwestii.
Mianowicie podczas innych ustawień, które miały miejsce u Ewy, ten wątek również poruszaliśmy, jednakże od innej strony.
Mianowice rozpaczy matki Stasia- czyli mojej babci, która niosła martwe dziecko w nadzieji na ratunek.
W tej rodzinie były też starsze dzieci- trzech braci i jedna siostra.
Cała rodzina ma ze sobą bardzo słaby kontakt, ponieważ matka pogrążona w rozpaczy nie widziała już pozostałych dzieci.
Były dla niej niewidoczne.
Gdy zmarła moja córka miałam tę sytuację w mojej pamięci. Wiedziałam, że nie mogę zrobić tego samego Natalii i Oliwii.
Byłam z nimi cały czas, nie kryjąc mego bólu, ale jednocześnie tłumacząc skąd on wynika.
Na tę historię przyjdzie jeszcze czas, ale nadmieniam już teraz, byście mogli zrozumieć moja siłę.
Powróćmy teraz do Magdy.
Pod koniec sesji dwa reprezentujące nas ludziki nie chciały do siebie podejść.
Zakończyłyśmy na tym etapie spotkanie i miałam się odezwać gdy poczuję, że jest kolejny temat do przepracowania.
Moje pierwsze ustawienia przeszłam bardzo źle, jeśli chodzi o stan fizyczny.
Nie pamiętałam drogi do domu, jadąc autem czułam, że chce mi się wymiotować.
W domu czekała na mnie mama.
Bardzo źle się czułam i musiałam iść spać bo nie miałam siły funkcjonować.
Alicja w tym czasie chodziła do pierwszej klasy.
Jej przyjaciel Michal został jeszcze rok w przedszkolu i musiała się odnaleźć wśród nowych dzieci.
Nie było jej łatwo. Poruszała się wówczas jedynie na pupie po dywanie, zakupiliśmy też specjalny sprzęt na którym mogła się poruszać odpychając nogami.
Nie miała komfortowej pozycji wobec przyjaciół- zazwyczaj patrzyli na nią z góry.
Miała kilka koleżanek, które jej pomagały.
Przyszedł taki czas, że Alicja zaczęła płakać.
Ten płacz trwał kilka miesięcy.
Brała moje zdjęcie do szkoły, bo zapytana przez nauczyciela o co chodzi odpowiadała jednoznacznie- tęsknie za mamą.
Któregoś razu jadąc autem zrozumiałam co się dzieje.
Umówiłam się na kolejną sesję – przecież ludziki musiały do siebie dojść by być ze sobą.
Gdy tak się stało- płacz i tęsknota ustała.
Kolejna sesja to kolejna tragedia rodzinna do przerobienia.
Tym razem chodziło o czas wojny. Gdy wylosowałam reprezentantów babci i dziadka okazało się,że babcia leżąc obok dziadka patrzy w innym kierunku
Tęskniła za swoim pierwszym mężem, który poszedł na wojnę i nie wrócił.
Pożegnaliśmy dziadka, w babcia mogła zwrócić twarz w kierunku obecnego męża.
Nie pamiętam dokładnie wszystkich sesji, nie było ich też aż tak dużo, ostatnia na pewno dotyczyła mojej kobiecości.
Będąc sama z Alicją wciąż wchodziłam w te same układy, które nie miały prawa się udać.
Mężczyźni byli zajęci.
Na ustawieniach okazało się, że kobiety za mną stojące czyli moja mama, babcia , prababcia były w rolach męskich.
Wojna to na nich wymusiła, a ja kontynuowałam.
Za czasów wojny każda kobieta musiała być silna.
We wrześniu 2015 r. Mieszkałam już sama z Alą w Smolcu. Towarzyszyła nam suczka Aya i kot Tola.
Zmieniliśmy również szkołę i od 2015 r. Znowu mogła być ze swoimi przyjaciółmi.
Niedługo potem poznałam Marcina, mojego obecnego partnera.
Był rok 2015, a w styczniu 2016 dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Alicja bardzo cieszyła się na młodszą siostrę.
W naszym nowym mieszkaniu mieliśmy ogród, niewielki, bo zaledwie Ok 120 m2 , ale dzięki niemu Alicja mogła bezpośrednio obcować z naturą.
Jej ulubioną zabawą były konie schleich, robiła im padoki na trawie, nagrywała filmy i robiła im zdjęcia.
Miała przyjaciółkę „ za płotem” z którą bawiła się przez większość dnia. Świetnie odnajdowała się wśród ludzi, mimo barier jakie miała do pokonania.
Natalia urodziła się 8.9.2016 r. I tym samym rozpoczął się nowy etap w naszym życiu.