W styczniu 2011 r. Rozpoczęliśmy edukację przedszkolną Montessori.
To miejsce było wręcz stworzone dla Alicji- szacunek i akceptacja dla drugiego człowieka. Poznała tutaj oraz w szkole przyjaciół, którzy towarzyszyli jej do końca życia. Michał, Sara i Witek- chodzili razem aż do ósmej klasy.
W tamtych czasach we Wrocławiu nie było zbyt wiele placówek realizujących tę metodę edukacji. Na dniu próbnym bez wahania została sama, a gdy już uczęszczała do przedszkola to nigdy nie chciała wychodzić o czasie. Nie miała żadnych barier- zumba nie stanowiła dla niej problemu- była po prostu asystentką lub tańczyła na siedząco.
Moim celem było wychować Alicję tak, aby była silna psychiczne. Skoro jej ciało było słabe to musiała swój brak sprawności nadrabiać inaczej. W tym wszystkim natura wiedziała co robi. Na przyjaciół wybierała zawsze najbardziej niegrzeczne dzieci i dzięki temu była bezpieczna.
Dzieci niepełnosprawne ruchowo świetnie manipulują rzeczywistością.
Mam takie wspomnienie jak poszliśmy na kontrolę do Pani neurolog.
Poprosiła aby położyć dziecko na materacu, a mi nakazała nie pomagać przy wstawaniu.
Poprosiła o przewrót w jedną stronę, w drugą, a potem o samodzielne wstanie.
Ponieważ Ala nie potrafiła wstać zawołała z przekonaniem „siku” i byłam zmuszona ją podnieść.
Tym sposobem zakończyła wizytę i zrealizowała zadanie.
Wprawdzie nie samodzielnie, ale wstała.
Do lipca 2012 roku wszystko szło bardzo dobrze. W przedszkolu radziła sobie coraz lepiej, wręcz zaczynała szybko chodzić na nierównościach.
Pojawił się jednak nowy problem- przykurcz w biodrze.
Zaczął się on pogłębiać.
W lipcu 2012 r. Pojechałyśmy z moimi rodzicami na wycieczkę objazdową po Holandii i Belgii. Cudownie było móc zwiedzić miasto miniatur w Rotterdamie, przejść się nad morzem północnym, czy też ulicami Amsterdamu.
Gdy patrzę teraz na zdjęcia z tego czasu to wiem, że był to ostatni miesiąc kiedy jeszcze chodziła
Niestety przykurcz biodra przybierał na sile do tego stopnia, że w przeciągu miesiąca Ala przestała chodzić.
Mam przed oczami ten obraz gdy stała w przedpokoju oparta o ścianę, a nogi się pod nią uginały.
Schodziła coraz niżej, aż usiadła na podłodze.
Niestety już nigdy nie wstała by samodzielnie chodzić.
Alicja była zagadką, nikt nie wiedział dlaczego przestała chodzić.
Można by powiedzieć, że w tym momencie rozpoczęła się moja droga alternatywnego poszukiwania, gdzie leży przyczyna.
Tym samym rozpoczął się duchowy rozwój mój i Alicji.