Od zawsze miałam dobry kontakt z dziećmi. Mam w sobie łatwość budowania relacji, dobrze mi się rozmawia, czy też bawi na każdym etapie ich życia.
Gdy miałam 10 lat opiekowałam się dziećmi mojej siostry. Uwielbiałam jeździć na spacery wózkiem, bawić się i usypiać maluchy. Mogłam spełniać się w roli opiekunki. Na tamten czas, gdy teraz to wspominam, spędzałam z nimi sporo czasu na zabawie i spacerach. Nie raz zdarzyło mi się zrobić coś głupiego, ale sama byłam jeszcze dzieckiem i nie jedną sytuację nie mogłam wówczas przewidzieć.
Los tak chciał, że zamieszkaliśmy ponownie razem i jako pełnoetatowa ciocia w wieku licealnym przejęłam szereg obowiązków związanych z opieką nad starszymi już dziećmi, tak aby odciążyć moją mamę i jej pomóc. Po szkole szłam od razu do przedszkola, odbierałam dzieci, podgrzewałam obiad i pilnowałam ich aż do powrotu kogoś dorosłego.
Miałam wtedy 16 lat i w zasadzie już skonkretyzowany plan na życie. Już w tym wieku czułam, że chcę mieć dzieci. Nic się nie zmieniło w tym temacie, mimo, że opieka nad starszakami nie należała do najłatwiejszych.
Po zdanej maturze wyjechałam na rok do Niemiec jako Au- Pair. Mieszkałam z rodziną i zajmowałam się dwójką chłopców w wielu 6 i 4 lat, a dodatkowo uczyłam się języka niemieckiego.
Po powrocie do kraju zamieszkałam we Wrocławiu, razem z moim przyszłym mężem. Rozpoczęłam studia, dodatkowo w międzyczasie pracowałam.
Wiek 27 lat był idealnym czasem by zostać mamą.
Wcześniej był ślub i wesele, ukończyłam też studia. Miałam już 3 letni staż w kadrach i płacach, także byłam pewna, że teraz mogę realizować moje marzenie o macierzyństwie.
Ten stan dziewięciu miesięcy chciałam przeżyć wyjątkowo.
Codziennie robiłam wszystko, by dziecko było zdrowe- godzinne spacery dla dotlenienia, wspólne słuchanie muzyki poważnej, gimnastyka dla kobiet w ciąży.
Zdrowe odżywianie, by dostarczyć wszystkiego co niezbędne.
Moja więź z córką zaczęła się wzmacniać już w brzuchu.
Alicja była ułożona miednicowo.
Wyczytałam, że takie dzieci chcą być bliżej serca mamy.
Wspominam sytuację, gdy byłam w pracy i miałam gorszy dzień, a ona będąc w brzuchu nawiązała ze mną kontakt od środka, tak jakby chciała powiedzieć, abym się nie martwiła.
Alicja na świat przyszła drogą cesarskiego cięcia 20.03.2008r.
Po urodzeniu przebywała na obserwacji, urodziła się również z dysplazją stawów biodrowych.
Rozłąka z dzieckiem, która miała wtedy miejsce była trudna. Bardzo szybko zmobilizowałam się do tego, by samodzielnie chodzić.
Spionizowana, z wenflonem i różnymi rurkami do jakich byłam podłączona chodziłam wzdłuż korytarza cały dzień.
Pielęgniarki mówiły na mnie kamikadze i chyba rzeczywiście tak było.
Miałam najlepszy motywator – pragnienie zobaczenia swojego dziecka.
Przykro było leżeć na sali , współdzielonej z dwoma kobietami, gdzie każda miała swoje nowonarodzone dziecko przy sobie.
Sytuacja wzbudzała też zainteresowanie, ponieważ z kolei ja leżałam sama.
Narodziny dziecka oprócz tego, że obudziły we mnie wszelkiego rodzaju moce, to zmieniły moje spojrzenie na życie.
Czas przestał dla mnie istnieć.
Nie wiedziałam jaki jest dzień tygodnia i co się dzieje na świecie.
Pamiętam również moment, w którym pozbyłam się kobiecości.
Głodne płaczące dziecko musiało zostać nakarmione, bez względu na to, czy na sali był ktoś z odwiedzających czy tez nie.
Ten moment obnażenia powodował, że pierś stała się dystrybutorem pokarmu. Nie miała w sobie już niczego sensualnego.